wtorek, 19 marca 2013

Ile we mnie lęku, tyle we mnie mnie.

~Tak już ma być zawsze: poranek, gdy nie chce się wstać, zmierzch, kiedy nie chce się jeszcze umierać, wieczór pełen obaw, niekończąca się nocna udręka. Już płakać nie potrafię, chyba nie potrafię. A kochać ? Gdzie podziało się moje uczucie miłości?~

   Och, znowu się zaczytałam. Zdejmuję okulary i odstawiam moją książkę. Ziewam, jejku. Jestem jakoś dziwnie zmęczona. Połowa dnia na mieście i niedawno wróciłam. Chyba i tak dobrze się wyrobiłam. Troche dręczy mnie myśl o czarnej postaci, ciekawe kto to mógł być. Taa, mama pewnie sądziłaby, że jest to szatan, który czeka na mnie i chce wciągnąć mnie do piekła za złe uczynki, no proszę. Jej teorie zawsze zostaną w mojej głowie. Jest juz godzina 19:30 i chyba wejdę na mój ulubiony chat Imvu. Zabieram laptopa z ładowarką na stolik kuchenny, w moim skromym mieszkanku i uruchamiam go. Nie musze dlugo czekac, bo ostatnio zainwestowałam w nowy laptop. Dlatego nie zacina się, ani nic. Wreszcie na coś droższego było mnie stać, uh.. Wchodzę do naszego pokoju i widzę, że jest tylko jedna osoba, o dziwo.. Pewne wszyscy są zajęci jakimiś wizytami u znajomych czy wieczornym piciem, normalne. Wchodzę i witam się z Rayu.
AkemiMitsui: Cześć!
Rayu: Witaj.
AkemiMitsui: Co robisz tutaj sam?
Rayu: Czekam na Ciebie.
AkemiMitsui: Jak to na mnie?
Rayu: Zastanówmy się, normalnie.
AkemiMitsui: Ale dlaczego? Coś się stało?
Rayu: Nie.. po prostu chciałem porozmawiać.
AkemiMitsui: Chciałeś i już nie chcesz?
Rayu: Nie! Oczywiście, ze chcę. Opowiadaj co u Ciebie, co dzisiaj robiłaś.
AkemiMitsui: Byłam na mieście, na zakupach, potem wróciłam do domu, czytałam książkę i...a no tak! Robiłam zadania. Bo wiesz, za tydzień sesja.
Rayu: Wybralibyśmy się na nią razem?
AkemiMitsui: Jasne, jeśli chcesz..
Rayu: Wiesz, że z Toba chce zawsze iść. 
AkemiMitsui: To miłe...
Rayu: Nic takiego w tym nie ma.. 
AkemiMitsui: No dobrze, każdy może myśleć co chce. A Ty jak spędziles dzien?
Rayu: Odrabiałem zadania, oglądałem nowy film, sinister, polecam dobry horror. Słuchałem muzyki, projektowałem, jak chcesz zobacz sobie moje projekty na stronie i... w sumie to nic ciekawego. I jeszcze odpisywałem na wiadomości, bo nazbierało się ich troszkę.
AkemiMitsui: Jako taki znawca pewnie miałeś zaspamioną skrzynkę..
Rayu: Owszem, ciagle ich nawet przybywa, ale staram sie jakos to ogarniac.
AkemiMitsui: Bardzo dobrze.
Rayu: Tak właśnie, wiesz.. reszta zmyła sie na jakieś piwo, uczyć się, jedni byli zmęczeni i wreszcie zostałem tutaj sam.
AkemiMitsui: I nikogo się już nie spodziewamy?
Rayu: Raczej nie.
AkemiMitsui: No w porządku...
Rayu: Wiesz, poniekąd cieszę się z tego powodu, wreszcie mogę delektować się Tobą tylko ja.. Dobrze wiesz, że podobasz sie Asowi, trochę to denerwujące, ale daję radę.
AkemiMitsui: Dlaczego niby jest to denerwujące? 
Rayu: Bo nie tylko jemu się podobasz..
AkemiMitsui: Jak to? Komu jeszcze?
Rayu: Na przykład Mnie...
AkemiMitsui: Żartujesz sobie? Ja.. Ake? Nie miałabym u Ciebie jakichkolwiek szans.
Rayu: No jak widać jednak je masz.. Nawet nie wiesz jak zżerała mnie zazdrość kiedy As zaczął się Tobą zachwycać, albo to samo Lola, strasznie się Tobą podjarali, poniekąd jest to też fajne, bo pokazują jak jesteś atrakcyjna, ale musisz mi wybaczyć..
AkemiMitsui: Oh... Miło mi.
Rayu: Mi również..
   I w tym momencie jak na zawołanie ktoś dzwoni na domofon. To może być ciotka wiec muszę wyłączyć komputer, bo jeszcze pomyśli, że znowu jest to moim chorym uzależnieniem. No oczywiście jest, ale ona nie musi o tym wiedzieć. Dlatego szybko żegnam się z Rayem.
AkemiMitsui: Przepraszam Cię.. Ale muszę iść. Odezwę się albo jutro, albo potem. Na razie!
Rayu: Żegnaj...
  Pośpiesznie opuszczam chat i zamyka laptopa. Odkładam go na biurko w sypialni i podnoszę słuchawkę od domofonu...
-Tak?
-Akemi?
-Słucham...
-Jesteś sama w domu?
-Z kim rozmawiam? 
-Jest ktoś u Ciebie?
-Z kim rozmawiam?!
-Rozumem, że ktoś u Ciebie jest. Przyjdę kiedy indziej. 
-Kim jesteś?!
-Twoim a...
   Odkładam szybko sluchawke. Cholera jasna. Nie chce wiedziec. Biegnę na balkon zobaczyć kto stoi przy drzwiach i widzę mężczyznę, albo kobietę odzianą w czarne ciuchy. O nie! To tamta postać sprzed Pizzeri, pamiętam. Ale kim ona jest? Tak, to na pewno mężczyzna, bo głos.. Wyraźnie nie kobiecy. Czego on ode mnie chce? Albo ktoś robi sobie ze mnie jakieś żarty? Tylko kto? O co tutaj chodzi? Bez myślnie zbiegam na dół otworzyć drzwi, o ile zdąrze. Dlatego pośpiesznie zbiegam z szóstego piętra na parter i otwieram drzwi, dysząc ze zmęczenia. Nie ma ani jednej żywej duszy. Albo po prostu światła lamp za mało oświecają. Kurwa mać, jakieś chore gierki. Wchodzę do windy i jadę na swoje piętro. Przeglądam się w lustrze i poprawiam swoje włosy. Drzwi się otwierają i wychodzę z małego, przestronnego pomieszczenia. Idę do swoich drzwi i wchodzę. Nagle jak na zawołanie dzwoni domofon. Podnoszę słuchawki z trzęsącymi się rękoma i piskliwie mówię:
-Ha..Halo?
-Witaj skarbie! To ja, ciocia Natalie, wpuść mnie. 
-Oh.. dobrze, wchodź.
   Otwieram drzwi i uspokajam oddech. Jak dobrze, to na pewno ona, bo ma bardzo charakterystyczny głos. Nie taki jak ta postać wcześniej. Odkładam słuchawkę i zamykam drzwi. Parzę dwie kawy, bo zawsze je pijemy kiedy mnie odwiedza. Na stole kładę jakieś ciastka i właczam delikatna muzyke, zupełnie nie w moim stylu, ale nie chce podpaść ciotce. Ktoś puka. Otwieram i zanim zdąrzę sie obejrzeć obejmuje mnie ciepło. Właśnie tak jak zawsze robiła to mama kiedy tata był pijany. Właśnie tak ciepło. Czuję pulsującą miłość rodzicielską. W moich oczach wzbierają się łzy. Odwzajemniam niedźwiedzi uścisk i delikatnie kolysze sie na boki. Zamykam drzwi, ale wydawało mi sie jakby jakaś postać szybko przebiegła przez korytarz, no nie. To pewnie znowu te zwidy, muszę jednak zarzywać więcej antydepresantów. Uwalniam się od niej i całuje w policzek na powitanie. Zapraszam ją do siedzenia i podaję jej swoją ulubioną kawę. Oczywiście na początku zaczynamy rytuał pytań. Nie zaszkodzi skłamać.
- Jak tam nauka?
- Całkiem w porządku, czuję, że coraz lepiej mi idzie uczenie się.
- Widzę, że dużo się u Ciebie nie zmieniło...
- Myślałam o małym przemeblowaniu, ale na razie dopiero poczynam plany.
- Ohh.. Jest tu przecież ładnie, nie zmieniaj niczego.
- No dobrze, okej.
- Kiedy egzamin?
- Za tydzień we wtorek.
- No to powodzenia. Ja pewnie wpadne dopiero jakos w niedziele z babcią..
- O nie, przecież wiesz, że nia mam z nią dobrych kontaktów.
- Tęskni za Tobą.
- Hahahah, dobre sobie! Ona? Nigdy! Uważa, że to moja wina, że ojciec zabił matke i siebie.. Uważa, że ja też powinnam zgunąć. Nie wierzy w moje oskarżenia wobec rodzicow. Nie wierzy w to, że ojciec mnie bił. Nie wierzy.
- Wiesz jaka ona jest. Zresztą starość nie radość.
- To jej nie usprawiedliwia. 
- No dobrze, nie mówmy o  niej.. A jak sobie radzisz? Tęsknisz za rodzicami?
- Nie.. Nie czuję tęsknoty.
- Cieszę sie, że dajesz radę.
- Taaa...
- Przyniosłam nowy, ciekawy film. Nie dawno był w kinach. Może obejrzmy?
- Mhm, chodź.
   Zapraszam ją do sypialni i zapalam telewizor, nastawiam DvD i siadamy na łóżku. Jeszcze trochę męczy nie pytaniami, ale potem już jest okej. Przytulam sie do niej i chyba nawet nie zauważam kiedy zamykam powieki i zasypiam.








poniedziałek, 18 marca 2013

" Podążaj za mną, nawet jeśli jesteś czarną zmorą "

~Pytasz się dlaczego wybrałam tę drogę? Ponieważ moja rodzina to nie skarb. Ponieważ moje dzieciństwo i całe życie nie bylo kolorowe. Ponieważ nikt nigdy nie przejmował się życiem małej dziewczynki w podartych ubraniach. Nigdy nie spędzałam czasu bawiąc się lalkami. Dlaczego mnie to spotkało? Boże dlaczego dałeś mi taką karę? Dlaczego jesteś tak niesprawiedliwy? Czy nie mogłeś pokarać kogoś innego? Nie, nie krzycz na mnie, proszę. Nie rób mi krzywdy. Tato! Ja nie chciałam, tak naprawdę niczego mu nie powiedziałam. Proszę! Nie! ~
  Otwieram oczy. Gdzie jestem?! Rozglądam się. O tak, rozpoznaję otoczenie. Jestem u siebie. Jak dobrze. Taty już nie ma. Nic mi nie grozi. Chociaż tak strasznie chce mi się pić, osuwam się z łóżka. Cała spanikowana i spocona. Moje ręcę jeszcze się trzęsą. To znowu mnie nawiedziło. Chociaż tak naprawdę wiem, ze już nic się nie stanie.. Czyżby? Moja podświadomość pytania mnie o to zawsze kiedy nachodzą mnie te wątpliwości. Tylko dlaczego to się dzieje? Rodzice już dawno nie żyją, a mnie te koszmary dręczą i dręczą. Idę ociężale do kuchni. Biorę szklankę i nalewam sobie wody. Siadam na krześle i próbuję uspokoić oddech. Wyglądam za okno i wypijam szybko całą zawartość szklanego naczynia. Jest mi już powoli lepiej, jak dobrze. Znowu czuję ciepło ogrzewanego pomieszczenia. Chwileczke.. Która jest godzina? Pośpiesznie spoglądam na zegarek. No nie, 5:15. Pewnie jak zwykle nie zasne, ale to chyba dobrze.Nikt mnie nie będzie dręczył przez tę noc. Wstaje i odstawiam szklanke do zlewu. Zabieram telefon z blatu. Chociaż nawet nie pamiętam, że go tutaj odkładałam. Zapalam lampkę i otwieram laptopa. Cieszę się, że ciotka opłaca mi mieszknie i prąd. Wtedy ja nie muszę martwić się, że będę żyła bez światła czy internetu. Loguję się na swoje konto i jak zwykle dołączam do chatu. Witam sie z wszystkimi, ale jakoś o tej porze osób jest mało. Tylko 5, ale jednak liczy się to, że są. Zaczynam rozmawiać.
Nitsu: Co słychać, Ake? 
AkemiMitsui: Nic dobrego, znowu miałam koszmary. 
Rayu: Powinnaś się jakoś wyluzować. Wybierzemy sie jakoś na miasto?
AimiAkane: O tak, to bardzo dobry pomysł. Akemi, nie odmawiaj nam.
AkemiMitsui: W sumie to i tak jak zwykle nie mam dużo rzeczy do roboty. Egzamin mam dopiero za tydzień. Powinnam się uczyć, ale znając mnie i tak nic z tego.
Rayu: Właśnie tak! To na kiedy sie umawiamy?
Nitsu: Ja proponuję jakoś.. może środa? Za dwa dni? Przy Klarze?
Clara: Taak, będę wdzieczna jeśli ktos wreszcie odpuści mi jeżdżenia po 20km w tą i w tamtą żeby Was pozabierać na jakieś picie. 
AkemiMitsui: Nie przesadzaj. Nam się to podoba, a Ty też poniekąd masz z tego jakieś korzyści.
Clara: No dobra, jakieś są, ale bardzo małe. 
Nitsu: Kitsa, śpi. Ale potem jej powiemy co planujemy.
AkemiMitsui: Okej, to ja muszę schodzić z chatu. Odezwę się jak zwykle potem. Do zobecznia.
Clara: Papa! 
Nitsu: Na razie <3
Rayu: Będę tęsknić, ale ceś :)
   Wyłączyłam chat i zajełam sie odwiedzaniem różnych stron. Jak zwykle nic ciekawego. No nic. To, że wszyscy faceci są impotentami jakoś nie interesuje mnie w tym momencie. No... a może ktoś powie mi czy interesuje się tym w wieku dwudziestu lat? Nie. A ponieważ ja jestem w tym wieku to samo. Nie wiem po co ludzie się tak starają by zabłsynąć. Sprawdzam nowości na uczelni i zabieram sie za nauke matematyki. Zamykam laptopa i odstawiam go na bok po czym zabieram sie za te żmudne zadania.
   No nie, po tylu trudach odstawiam książkę i sprawdzam godzine na zegarku. 12:05?! Jak ten czas szybko mija. Podchodzę do szafki i wyciągam czarne rurki, czerwono-siwą tunike z mojego ulubionego zespołu, Bring Me The Horizon i wychodzę z torbą na ramieniu. Zakluczam drzwi i wybieram się powoli na miasto. W sumie nigdzie się nie śpieszę, ale lubię być w tłoku ludzi. Wtedy na pewno nie czuję, ze ktoś mnie śledzi. Ostatnio mam jakieś chore fobie i czuję się jakby ktoś za mną chodził. To chyba efekt przemęczenia i siedzenia w jednym bagnie. Może niedługo wezme sie za jakieś przemeblowanie? Na razie ide kupić sobie jakieś nowe ciuchy. I coś do jedzenia.
   Idąc ścieżką przemieżam sklepy. Jestem tu około godziny, a już wybrałam sobie trzy rzeczy. Bluzka, spodnie i buty. Razem wydałam 450zł. Na razie dam sobie spokój i pójdę do monopolowego. Jak zwyklę biorę dla siebie opakowanie żyletek, jakieś gazety i coś do jedzenia. Trzeba coś narzucić na ruszt. Po wyjściu ze sklepu idę do pizzeri. Zamawiam Capri z szynką i pieczarkami. Kiedy oczekuję na pizzę spoglądam przed siebie i widzę czarną postac zwróconą do mnie twarzą, ale ją jednak ma zakrytą. Ma czarną kurtkę i spodnie. Przyglądam jej się uważnie z czujnie rozszerzonymi źrenicami. Kto to może byc?! I dlaczego stoi jakby ją zamurowało..Na przeciw mojej twarzy? Nagle unosi delikatnie brode i patrzy na mnie. Ja pośpiesznie mrugam i czuje, że moje serce bije o wiele szybciej. Cholera jasna! Co to za gierki? Nagle widzę, że nikogo nie mam. Rozglądam sie i nie widzę jej. Nie rozumiem..Chyba powinnam kupić jeszcze jedno opakowanie antydepresantów. Coś się dzieje w mojej głowie. A może powinnam wznowić wizyty u psychologa? Nie! Ten psycholog to pierdolony profesjonalista. Nigdy mi nie pomoże. Nie potrzebuje go. I dobrze. Moje zamówienie dociera do mojego stolika, proszę jeszcze o jakiś napój i zabieram się za jedzenie. Nie martwie się tą błachotką i zabieram się za czytanie 'Światu Wiedzy', który leży na moim stoliku. Nono, troche nowości. Wreszcie mogę się odprężyć.