~Tak już ma być zawsze: poranek, gdy nie chce się wstać, zmierzch, kiedy nie chce się jeszcze umierać, wieczór pełen obaw, niekończąca się nocna udręka. Już płakać nie potrafię, chyba nie potrafię. A kochać ? Gdzie podziało się moje uczucie miłości?~
Och, znowu się zaczytałam. Zdejmuję okulary i odstawiam moją książkę. Ziewam, jejku. Jestem jakoś dziwnie zmęczona. Połowa dnia na mieście i niedawno wróciłam. Chyba i tak dobrze się wyrobiłam. Troche dręczy mnie myśl o czarnej postaci, ciekawe kto to mógł być. Taa, mama pewnie sądziłaby, że jest to szatan, który czeka na mnie i chce wciągnąć mnie do piekła za złe uczynki, no proszę. Jej teorie zawsze zostaną w mojej głowie. Jest juz godzina 19:30 i chyba wejdę na mój ulubiony chat Imvu. Zabieram laptopa z ładowarką na stolik kuchenny, w moim skromym mieszkanku i uruchamiam go. Nie musze dlugo czekac, bo ostatnio zainwestowałam w nowy laptop. Dlatego nie zacina się, ani nic. Wreszcie na coś droższego było mnie stać, uh.. Wchodzę do naszego pokoju i widzę, że jest tylko jedna osoba, o dziwo.. Pewne wszyscy są zajęci jakimiś wizytami u znajomych czy wieczornym piciem, normalne. Wchodzę i witam się z Rayu.
AkemiMitsui: Cześć!
Rayu: Witaj.
AkemiMitsui: Co robisz tutaj sam?
Rayu: Czekam na Ciebie.
AkemiMitsui: Jak to na mnie?
Rayu: Zastanówmy się, normalnie.
AkemiMitsui: Ale dlaczego? Coś się stało?
Rayu: Nie.. po prostu chciałem porozmawiać.
AkemiMitsui: Chciałeś i już nie chcesz?
Rayu: Nie! Oczywiście, ze chcę. Opowiadaj co u Ciebie, co dzisiaj robiłaś.
AkemiMitsui: Byłam na mieście, na zakupach, potem wróciłam do domu, czytałam książkę i...a no tak! Robiłam zadania. Bo wiesz, za tydzień sesja.
Rayu: Wybralibyśmy się na nią razem?
AkemiMitsui: Jasne, jeśli chcesz..
Rayu: Wiesz, że z Toba chce zawsze iść.
AkemiMitsui: To miłe...
Rayu: Nic takiego w tym nie ma..
AkemiMitsui: No dobrze, każdy może myśleć co chce. A Ty jak spędziles dzien?
Rayu: Odrabiałem zadania, oglądałem nowy film, sinister, polecam dobry horror. Słuchałem muzyki, projektowałem, jak chcesz zobacz sobie moje projekty na stronie i... w sumie to nic ciekawego. I jeszcze odpisywałem na wiadomości, bo nazbierało się ich troszkę.
AkemiMitsui: Jako taki znawca pewnie miałeś zaspamioną skrzynkę..
Rayu: Owszem, ciagle ich nawet przybywa, ale staram sie jakos to ogarniac.
AkemiMitsui: Bardzo dobrze.
Rayu: Tak właśnie, wiesz.. reszta zmyła sie na jakieś piwo, uczyć się, jedni byli zmęczeni i wreszcie zostałem tutaj sam.
AkemiMitsui: I nikogo się już nie spodziewamy?
Rayu: Raczej nie.
AkemiMitsui: No w porządku...
Rayu: Wiesz, poniekąd cieszę się z tego powodu, wreszcie mogę delektować się Tobą tylko ja.. Dobrze wiesz, że podobasz sie Asowi, trochę to denerwujące, ale daję radę.
AkemiMitsui: Dlaczego niby jest to denerwujące?
Rayu: Bo nie tylko jemu się podobasz..
AkemiMitsui: Jak to? Komu jeszcze?
Rayu: Na przykład Mnie...
AkemiMitsui: Żartujesz sobie? Ja.. Ake? Nie miałabym u Ciebie jakichkolwiek szans.
Rayu: No jak widać jednak je masz.. Nawet nie wiesz jak zżerała mnie zazdrość kiedy As zaczął się Tobą zachwycać, albo to samo Lola, strasznie się Tobą podjarali, poniekąd jest to też fajne, bo pokazują jak jesteś atrakcyjna, ale musisz mi wybaczyć..
AkemiMitsui: Oh... Miło mi.
Rayu: Mi również..
I w tym momencie jak na zawołanie ktoś dzwoni na domofon. To może być ciotka wiec muszę wyłączyć komputer, bo jeszcze pomyśli, że znowu jest to moim chorym uzależnieniem. No oczywiście jest, ale ona nie musi o tym wiedzieć. Dlatego szybko żegnam się z Rayem.
AkemiMitsui: Przepraszam Cię.. Ale muszę iść. Odezwę się albo jutro, albo potem. Na razie!
Rayu: Żegnaj...
Pośpiesznie opuszczam chat i zamyka laptopa. Odkładam go na biurko w sypialni i podnoszę słuchawkę od domofonu...
-Tak?
-Akemi?
-Słucham...
-Jesteś sama w domu?
-Z kim rozmawiam?
-Jest ktoś u Ciebie?
-Z kim rozmawiam?!
-Rozumem, że ktoś u Ciebie jest. Przyjdę kiedy indziej.
-Kim jesteś?!
-Twoim a...
Odkładam szybko sluchawke. Cholera jasna. Nie chce wiedziec. Biegnę na balkon zobaczyć kto stoi przy drzwiach i widzę mężczyznę, albo kobietę odzianą w czarne ciuchy. O nie! To tamta postać sprzed Pizzeri, pamiętam. Ale kim ona jest? Tak, to na pewno mężczyzna, bo głos.. Wyraźnie nie kobiecy. Czego on ode mnie chce? Albo ktoś robi sobie ze mnie jakieś żarty? Tylko kto? O co tutaj chodzi? Bez myślnie zbiegam na dół otworzyć drzwi, o ile zdąrze. Dlatego pośpiesznie zbiegam z szóstego piętra na parter i otwieram drzwi, dysząc ze zmęczenia. Nie ma ani jednej żywej duszy. Albo po prostu światła lamp za mało oświecają. Kurwa mać, jakieś chore gierki. Wchodzę do windy i jadę na swoje piętro. Przeglądam się w lustrze i poprawiam swoje włosy. Drzwi się otwierają i wychodzę z małego, przestronnego pomieszczenia. Idę do swoich drzwi i wchodzę. Nagle jak na zawołanie dzwoni domofon. Podnoszę słuchawki z trzęsącymi się rękoma i piskliwie mówię:
-Ha..Halo?
-Witaj skarbie! To ja, ciocia Natalie, wpuść mnie.
-Oh.. dobrze, wchodź.
Otwieram drzwi i uspokajam oddech. Jak dobrze, to na pewno ona, bo ma bardzo charakterystyczny głos. Nie taki jak ta postać wcześniej. Odkładam słuchawkę i zamykam drzwi. Parzę dwie kawy, bo zawsze je pijemy kiedy mnie odwiedza. Na stole kładę jakieś ciastka i właczam delikatna muzyke, zupełnie nie w moim stylu, ale nie chce podpaść ciotce. Ktoś puka. Otwieram i zanim zdąrzę sie obejrzeć obejmuje mnie ciepło. Właśnie tak jak zawsze robiła to mama kiedy tata był pijany. Właśnie tak ciepło. Czuję pulsującą miłość rodzicielską. W moich oczach wzbierają się łzy. Odwzajemniam niedźwiedzi uścisk i delikatnie kolysze sie na boki. Zamykam drzwi, ale wydawało mi sie jakby jakaś postać szybko przebiegła przez korytarz, no nie. To pewnie znowu te zwidy, muszę jednak zarzywać więcej antydepresantów. Uwalniam się od niej i całuje w policzek na powitanie. Zapraszam ją do siedzenia i podaję jej swoją ulubioną kawę. Oczywiście na początku zaczynamy rytuał pytań. Nie zaszkodzi skłamać.
- Jak tam nauka?
- Całkiem w porządku, czuję, że coraz lepiej mi idzie uczenie się.
- Widzę, że dużo się u Ciebie nie zmieniło...
- Myślałam o małym przemeblowaniu, ale na razie dopiero poczynam plany.
- Ohh.. Jest tu przecież ładnie, nie zmieniaj niczego.
- No dobrze, okej.
- Kiedy egzamin?
- Za tydzień we wtorek.
- No to powodzenia. Ja pewnie wpadne dopiero jakos w niedziele z babcią..
- O nie, przecież wiesz, że nia mam z nią dobrych kontaktów.
- Tęskni za Tobą.
- Hahahah, dobre sobie! Ona? Nigdy! Uważa, że to moja wina, że ojciec zabił matke i siebie.. Uważa, że ja też powinnam zgunąć. Nie wierzy w moje oskarżenia wobec rodzicow. Nie wierzy w to, że ojciec mnie bił. Nie wierzy.
- Wiesz jaka ona jest. Zresztą starość nie radość.
- To jej nie usprawiedliwia.
- No dobrze, nie mówmy o niej.. A jak sobie radzisz? Tęsknisz za rodzicami?
- Nie.. Nie czuję tęsknoty.
- Cieszę sie, że dajesz radę.
- Taaa...
- Przyniosłam nowy, ciekawy film. Nie dawno był w kinach. Może obejrzmy?
- Mhm, chodź.
Zapraszam ją do sypialni i zapalam telewizor, nastawiam DvD i siadamy na łóżku. Jeszcze trochę męczy nie pytaniami, ale potem już jest okej. Przytulam sie do niej i chyba nawet nie zauważam kiedy zamykam powieki i zasypiam.
Zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuńhttp://bezimienny-skawina.blogspot.com/
Łeee. Świetnie piszesz ;p
OdpowiedzUsuńCiekawe opowiadanie... c;
Zapraszam do mnie http://pieknoczytania-recenzje.blogspot.com/
Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award. Więcej info na mojej stronie xD
Usuń